Recenzja filmu

S.W.A.T. Oblężenie (2017)
Tony Giglio
Adrianne Palicki
Michael Jai White

Autopilot kina akcji

Fabuła robi z logiki pannę lekkich obyczajów i to nie taką ekskluzywną, co za grube kwoty towarzyszy bogatym biznesmenom na imprezach. Nie, mówimy tutaj o takiej pannie, co dosłownie jest gruba,
Co jest biedniejsze od niskobudżetowego sequela hollywoodzkiego blockbustera? Niskobudżetowy sequel niskobudżetowego sequela – z tym mamy tu do czynienia – czysta esencja kina klasy Z. Ewentualna marka i wspomnienie lepszych filmów to jedynie podpucha, która może przyciągnie dodatkową rzeszę widzów. "S.W.A.T.: Oblężenie" to podręcznikowy przykład kręconego najniższym kosztem kina akcji. 

Fabuła robi z logiki pannę lekkich obyczajów i to nie taką ekskluzywną, co za grube kwoty towarzyszy bogatym biznesmenom na imprezach. Nie, mówimy tutaj o takiej pannie, co dosłownie jest gruba, za dychę zrobi wszystko i nie ma kilku zębów na przedzie. Na tym poziomie plasuje się sens ukazanych na ekranie wydarzeń. Odstawiono oklepany numer z "Ataku na posterunek", który w dobie satelit i sieci bezprzewodowych zupełnie nie ma prawa istnienia.

Bohaterowie po obu stronach mimo teoretycznie wysokich zdolności bojowych nigdy nie słyszeli o czymś takim jak taktyka. Strzelają się bez ładu i składu, wykazując dużą radość z wchodzenia pod lufę przeciwnika. W połączeniu z cyfrowo robionymi strzałami, pozersko sztywnymi tekstami oraz sztucznie dodaną w postprodukcji krwią daje to efekt tak cudownie chaotycznych strzelanin, że aż nie sposób się nie uśmiechnąć. 

Aktorzy nawet gdyby mogli, to się nie starają, bo nie ma to zupełnie sensu. Główny bohater dzielnie brnie przez film z jednym wyrazem twarzy i przy okazji dwukrotnie zostaje pobity przez kobiety. Adrianne "prawie Wonder Woman" Palicki nawet z szeroko odsłoniętym dekoltem nie jest w stanie tak długo utrzymać uwagi widza w bezcelowych scenach dialogowych. Do tego nawet Michael Jai White powoli zamienia się w czarnego Stevena Seagala i przestaje się starać, choć nawet dając z siebie jakieś dwadzieścia procent, bez problemu stanowi największą atrakcję filmu. 

"S.W.A.T.: Oblężenie" traktuje się zbyt na poważnie, zawiera za małą ilość akcji, a przede wszystkim dzieje się praktycznie w dwóch lokacjach – odciętych od świata budynkach i biurowych korytarzach. Na każdym kroku widać braki w budżecie, a infantylność nudzi po 5 minutach. Aż smutek dopada człowieka, gdy się wspomni, że na stołku reżyserskim zasiada człowiek, który ma w swojej karierze bardzo udaną "Teorię chaosu". Przez te kilkanaście lat najwyraźniej udało mu się wyzbyć wszelkiego talentu i chociażby kolejnym "dziełem" - "Doom: Annihilation" udowadnia, że zawsze może być gorzej. Jeśli ktoś chce się przekonać, jak wygląda prawdziwe odtwórcze i robione po kosztach kino gatunkowe – to jedyny powód, by się ze "S.W.A.T.: Oblężenie" zapoznać. 
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones